Moja Luna jest kapryśna. Ma swoje humory. Jak się trafi dobry dzień, to pozwoli się łaskawie wygłaskać, ale biada ci, człowieku, jeżeli akurat nie jest w nastroju. Pół biedy, jeśli tylko zmierzy cię lekceważącym wzrokiem czy warknie ostrzegawczo – gorzej gdy do akcji wkraczają zęby i pazury.
Luna lubi się ułożyć w jakimś kątku i udawać, że reszta świata nie istnieje. Wszyscy mają jej dać święty spokój i najlepiej w ogóle nie wchodzić z nią w interakcje.
Jeśli czuje się świeża i wypoczęta, lubi dla draki pogonić po całej działce jakiegoś mniejszego i słabszego kota – i to niekoniecznie intruza, lecz właśnie współlokatora, z którym powinna nauczyć się żyć w zgodzie. Z zadowoleniem przyjmuje fakt, że ofiara, która naraziła jej się samym swoim istnieniem, umyka w popłochu tak, że mało ogona nie zgubi. I nie przemówisz tej kociej jędzy do rozsądku – jeśli tylko poczuje się od kogoś silniejsza, nie przepuści okazji, żeby to zademonstrować.
Trudna z niej więc towarzyszka i sam nie wiem, za co ją tak lubię.
Czasem nachodzą mnie refleksje podobne do tych, które często dręczą rodziców dorastających dzieci: „Gdzie popełniłem błąd?”. Jak trzeba było pokierować wychowaniem Luny, by była bardziej „do życia”?
Jak się okazuje, metod jest wiele – tak jak wielu jest właścicieli kotów, którzy z chęcią dzielą się swoim doświadczeniem. Choć część z nich uważa, że to walka z wiatrakami i, tak na dobrą sprawę, kota wychować się po prostu nie da. My, kociarze, jesteśmy więc na straconej pozycji i możemy dać sobie spokój, więc właściwie mogę zakończyć ten tekst w tym miejscu.
Nie no, wiadomo, że tego nie zrobię. Skoro już przy tym jesteśmy, to przytoczmy przecież te metody wychowywania kotów!
1. Spryskiwanie
Jak kot robi coś złego, pryskasz na niego wodą. Wielu zapewnia, że to naprawdę skuteczne, tylko trzeba działać jak najszybciej – najlepiej jeszcze w trakcie wykonywania przez kota owej niepożądanej czynności. Tak, żeby skojarzył, iż to efekt jego niewłaściwego zachowania. Podobno to niezawodne, kiedy nasz ulubieniec wda się w bójkę, bo z miejsca rozdziela sczepione w zajadłym starciu koty.
Ale to co? Mam wszędzie chodzić ze spryskiwaczem? Trochę jakby nieporęczne, czyż nie?
W dodatku inni stanowczo odradzają stosowanie tej metody. Przestrzegają, że taki silnie nieprzyjemny bodziec może źle wpłynąć na kota – zaburzyć jego relacje z otoczeniem, wywoływać strach i wzmagać agresję. A przecież chyba nie chcemy, żeby kot nam się posypał psychicznie.
Trzeba stosować bodźce pozytywne, mówią. I bądź tu, człowieku mądry, kiedy sami wieloletni właściciele kotów nie potrafią dojść ze sobą do ładu w kwestii ich wychowywania.
2. Chwytanie za kark
Jest taka metoda, że jak kot zachowuje się naprawdę skandalicznie (na przykład przejawia agresję wobec innych kotów, zwierząt czy ludzi), chwytasz go za skórę na karku (tylko nie za mocno!), podnosisz do góry, następnie przyciskasz do ziemi (również nie za mocno!), mówiąc stanowczo „nie” lub sycząc. I przytrzymujesz tak tę rozszalałą bestię do chwili, aż wreszcie się uspokoi.
To podobno działa, bo łapanie za kark to właśnie metoda, jaką stosuje kocia mama, by uczyć swoje dzieci dyscypliny. Hm, no owszem, widziałem to nieraz na zdjęciach i filmach, ale nie zaobserwowałem, żeby Luna kiedykolwiek tak postępowała z którymś ze swoich kociaków. Ale może po prostu były grzeczne i nie wymagały reprymendy. Albo – w co prędzej uwierzę – w ogóle olewała ich wychowanie.
I znowu – wielu właścicieli kotów zapewnia, że to sprawdzona metoda i że faktycznie działa. Ale żeby mieli być zgodni w stu procentach – niedoczekanie! I tak jedni mówią, że to działa tylko w przypadku małych kotów i żeby, broń Boże, nie próbować tego z dorosłymi, bo nie dość, że możemy zrobić im krzywdę, to jeszcze efekt będzie wątpliwy. A inni znowu zapewniają, że jasne, na duże koty to też działa, nie ma sprawy. I komu wierzyć?
Ja bym tam osobiście jednak nie ryzykował. Już sobie zresztą wyobrażam, jak łapię Lunę za kark, gdy przełącza się w swój tryb Rozjuszonego Tygrysa. Najprawdopodobniej wydrapałaby mi oczy i zeżarła je bez popitki. I to tylko, jeśli miałbym szczęście.
3. Nie krzyczeć na kota!!!
Kiedy twój pupil robi coś, czego mu nie wolno (lub dopiero się do tego przymierza), nie krzycz na niego. Powinno wystarczyć stanowcze „nie”, pstryknięcie palcami lub klaśnięcie dłońmi. W przypadku Luny najlepiej działa, jak na nią syknę. Wtedy od razu rezygnuje ze swoich złowieszczych zamiarów, a często nawet udaje, że wcale nie planowała łamać żadnych praw i zakazów. Oczywiście to, co zamierzała, później i tak zrobi, ale poczeka, aż sobie pójdę lub akurat nie będę patrzył. Tak to już jest z wychowywaniem kotów – możesz takiego nauczyć, czego sobie u niego nie życzysz, a efekt jest taki, że dalej będzie to robił, tylko zacznie się starać, byś go na tym nie przyłapał.
4. Drapaki
Jeżeli twój kot, nie bacząc na napomnienia i groźby, dalej bez skrępowania drapie ci meble, dobrym rozwiązaniem jest ponoć sprezentowanie mu specjalnych drapaków. W praktyce tego nie miałem okazji przetestować (bo Luna i inne moje koty, przy całym swoim trudnym charakterze, nigdy jakoś nie odrapywały mi mebli), ale podobno te drapaki są robione w taki sposób, że kot korzysta z nich jak najchętniej i, mając do wyboru drapak lub oparcie twojego fotela, wybierze drapak. Tak w teorii oczywiście. Nie wiadomo, czy twój kot zna tę teorię i czy będzie na tyle miły, by się do niej zastosować.
5. Kastracja?
Znaczenie moczem też potrafi uprzykrzyć życie właścicielom kotów. Takie zachowanie u zwierzaka nie musi wynikać z jego złośliwości. Może mieć podłoże zdrowotne – warto to sprawdzić i podjąć jakieś środki, żeby pomóc pupilowi.
W innych przypadkach pomaga kastracja. Jeżeli oczywiście nie wahacie się zrobić czegoś takiego swojemu kotu. Osobiście nigdy nie rozumiałem, czemu wszyscy są tacy oburzeni praktyką usuwania kotom pazurów, a na kastrację reagują: „Okej, nie ma sprawy”. Gdyby to zależało ode mnie, wolałbym uchronić moje koty przed wszelkimi tego typu „zabiegami”. Zdaję sobie jednak sprawę, że kot znaczący teren w mieszkaniu to problem, który może poważnie zburzyć komfort życia i rozumiem, że niektórzy uciekają się do drastycznych środków, by zapewnić sobie z tym wreszcie spokój.
Coś pominąłem? Macie jakieś własne metody, by radzić sobie z niepożądanymi kocimi zachowaniami? Nie trzymajcie ich dla siebie. Śmiało, podzielcie się tym z innymi! My, właściciele kotów, musimy wspierać się wzajemnie, a wszystkie nasze trudne doświadczenia z ulubieńcami mogą przynieść tę jedną korzyść, że wypracujemy własne metody i będziemy mogli pośpieszyć z pomocą tym, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z tymi cwanymi bestiami i nieraz czują się nieco zagubieni w kocim świecie.
Jak wychować kota? Przecież kota nie da się wychować! Jest indywidualistą, chadza własnymi ścieżkami ale chyba w tym jego największy urok. Po co więc to niszczyć?